*MAVIS*
W pogrzebowych nastrojach wyszliśmy z kościoła. A myślałam że to nie takt przyjść na ślub w szarej sukience. Ale nie koniecznie wszyscy byli smutni. Jedni się śmiali drudzy byli zdezorientowani. A jeszcze inni to w ogóle ryczeli. Mnie osobiście to bawiło.
-Jeżeli ktoś ma coś przeciwko niech przemówi teraz lub zamilknie na wieli-powiedział ksiądz i rozejrzał się po kościele. Na ogół powinno być cicho, nikt nie powinien się odezwać i ślub doszedł by do skutku. Ale zważając na to, że wszędzie gdzie się pojawiam jest zamieszanie to co się stało mnie nie zbyt zaskoczyło. Może dlatego, że nie wierzyłam w miłość Rafała, a może to dlatego że od jakiegoś czasu mam doła. Ale powracając:
W tedy z wielkim impetem przez drzwi wleciała jakaś latynoska z dziwkarskim spojrzeniem.
-Rafał! Nie rób mi tego! Nie możesz! Ja cie kocham-potem gadała coś o Hiszpanii, Chinach i kotkach babci. Po jej monologu razem z niedoszłym mężem Nikoli wybiegli z kościoła. Biegli w zwolnionym tempie, to przez kondycje Rafała. Rzucił tylko krótkie "wybacz" i już go nie było.
Załamana panna młoda usiadła na schodku przed ołtarzem i zaczęła przeklinać. Rozwaliła dwie doniczki rozerwała kawałek sukni i cały czas wyrzucała z siebie niecenzuralne słowa. Łzy spływały po jej policzku zostawiając czarny ślad po tuszu. Bezradny ksiądz powtarzał by ktoś ją w końcu uspokoił. Nie, nie padło na mnie choć było blisko. Magda jej kuzynka poszła. Rodzice zwiali z kościoła po pierwszym "kurwa". Niektórzy wychodzili, niektórzy się śmiali inni dziwili i byli zaszokowani. Najlepszy był organista zaczął grać jakąś pokemońską melodyjkę by zagłuszyć jej jęki. Ja natomiast patrzyłam na to i cicho się chichrałam. Nie mogłam inaczej. Zwykle śmieszy mnie jak ludzie wkurzają się i przy tym przeklinają. Mam dziwne poczucie humoru.
Po wyjściu skierowałam się na tyły kościoła. Zebrała się już tak sporo grupka pocieszycielów. Jednak ja wiem najlepiej jak to jest. Z kościoła wyszła zapłakana Nikola, żal i rozpacz biły od niej, bolał mnie widok jej takiej załamanej. Podbiegłam do niej i mocno przytuliłam. Obie zaczęłyśmy płakać, wszyscy się do nas dołączyli tworząc grupowego miśka.
-Straciłam go-jęczała płacząc-Dopiero co wyszedł a ja już czuję że straciłam część siebie-rozryczała się
-Dobra idziemy na te wesele zapić się w trzy dupy-rzuciła po kilku minutach i chwiejnym krokiem ruszyła do auta. Chłopaki poparli ją głośnym jękiem zadowolenia. Nie ma to jak darmowe picie.
Przy wejściu czekała obsługa z tacą w kieliszkami. Zgodnie z tradycją młoda para miała je stłuc. Zdziwieni widokiem zapłakanej dziewczyny nic nie powiedzieli gdy sama wypiła dwa kieliszki i weszła na sale krzycząc głośne "Łuchu!". This is POLSKA!
"Dowiedział się"
Taką wiadomość dostałam około 17 od Hayley. Czyli jutro mogę spodziewać się gościa. Tylko jest problem on nie wie gdzie mnie szukać. Przyjęcie jest w centrum Warszawy. Nie chciałam czekać. Marzyłam by go zobaczyć, przytulić. Poszukałam w internecie na temat jego lotu. Dzięki Bogu za to że jest sławny, są plusy. Przyleci o 4 nad ranem. Uśmiechnęłam się na myśl o spotkaniu z nim.
*HARRY*
Przeczytałem na jakiejś stronie że Mavis jest w Polsce.
-Hayley. Czy. Mavis. Jest. W. Polsce?- zapytałem powoli by nie wybuchnąć
-Tak. W Warszawie. Jak się pośpieszysz to może dotrzesz tam na 4-powiedziała. A ja bez żadnego pożegnania się rozłączyłem. Zabrałem kilka rzeczy i jak najszybciej pojechałem na lotnisko.
-Ale jak to nie ma wolnych miejsc?!-wykrzyczałem po raz kolejny do pracownicy
-Zostały wyprzedane-powiedziała z udawaną grzecznością. Widać po niej było że ma ochotę spuścić mi pierdol.
-Wie pani kim ja jestem-obudziłem w sobie gwiazde
-Nadętą gwiazdeczką. Co ci tak zależy na tym locie?-mówiła podirytowana
-W Polsce jest dziewczyna. Na której zależy mi najbardziej na świecie. Kocham ją jak nikogo. Zepsułem to i muszę to naprawić. Dłużej bez niej nie wytrzymam-mówiłem z wyczuwalną stanowczością
-Och, to zmienia postać rzeczy-powiedziała
-Serio?-ucieszyłem się
-Nie-wróciła zołza
-Młody człowieku-usłyszałem słaby głos-Masz mój bilet. Ja z mężem możemy poczekamy jeszcze godzinę. Ty raczej nie-zaśmiała się
-Dziękuje. KOCHAM PANIĄ!-krzyknąłem biegnąć w stronę odprawy. Mam wrażenie że trwa ona wiecznie. Nie ma to jak zabranie biletu jakiejś starszej pani
Nie wiem czy w życiu przeżyłem gorszy lot . Jakiś grubas obok mnie ciągle się na mnie uwalał. Co go zrzuciłem to znowu się na mnie kład. Jakieś dziecko z przodu ciągle się odwracało i wystawiało mi język, śpiewając jakąś dziwną piosenkę. Wdychałem i wypuszczałem uspokajająco powietrze. Z każdą minutą byłem coraz bliżej.
Ręka już mnie bolała od ciągłego odpychania tego grubasa.
-Czego pan nie rozumie w zwrocie "Nie kładź się na mnie"?!-powtórzyłem po raz trzeci. Koleś mruknął coś pod nosem i dalej na mnie leżał.
Z radością wysiadłem z samolotu. Mogę sobie uciąć rękę że mam siniaka na ramieniu. Głupi, gruby grubas. Lotnisko było w połowie opustoszałe. Stanąłem obok kas i czekałem. W sumie to nie wiem na co. Po części zastanawiałem się co zrobić a po części jak ona zareaguje. Podniosłem wzrok i spostrzegłem że lotnisko było puste. No prawie. Jakieś 7 metrów ode mnie stała jakaś dziewczyna, w szarej sukience. Nie jakaś dziewczyna, MAVIS. MOJA MAVIS. Stała wpatrzona w swoje dłonie. Wpatrywałem się w nią sparaliżowany. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok i już po chwili oboje biegliśmy.
_____________________________________
Krotki przepraszam
Cuudo *.* aaa jak ja się cieszę ^^ rozdział po prostu cuuudowny, co z tego, że krótki, cudowny!
OdpowiedzUsuńGeniusz! :D Awwww *__* Świetny rozdział :) Już czekam na NEXT =)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej !
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do The Versatile Blogger
Szczegóły u mnie na:http://bowszystkojestmozliwe.blogspot.com/
CUDOWNE! ;* Czekam na next <3
OdpowiedzUsuń