wtorek, 27 sierpnia 2013

7

*MAVIS*

W pogrzebowych nastrojach wyszliśmy z kościoła. A myślałam że to nie takt przyjść na ślub w szarej sukience. Ale nie koniecznie wszyscy byli smutni. Jedni się śmiali drudzy byli zdezorientowani. A jeszcze inni to w ogóle ryczeli. Mnie osobiście to bawiło.

        -Jeżeli ktoś ma coś przeciwko niech przemówi teraz lub zamilknie na wieli-powiedział ksiądz i rozejrzał się po kościele. Na ogół powinno być cicho, nikt nie powinien się odezwać i ślub doszedł by do skutku. Ale zważając na to, że wszędzie gdzie się pojawiam jest zamieszanie to co się stało mnie nie zbyt zaskoczyło. Może dlatego, że nie wierzyłam w miłość Rafała, a może to dlatego że od jakiegoś czasu mam doła. Ale powracając:
            W tedy z wielkim impetem przez drzwi wleciała jakaś latynoska z dziwkarskim spojrzeniem.
-Rafał! Nie rób mi tego! Nie możesz! Ja cie kocham-potem gadała coś o Hiszpanii, Chinach i kotkach babci. Po jej monologu razem z niedoszłym mężem Nikoli wybiegli z kościoła. Biegli w zwolnionym tempie, to przez kondycje Rafała. Rzucił tylko krótkie "wybacz" i już go nie było.
 Załamana panna młoda usiadła na schodku przed ołtarzem i zaczęła przeklinać. Rozwaliła dwie doniczki rozerwała kawałek sukni i cały czas wyrzucała z siebie niecenzuralne słowa. Łzy spływały po jej policzku zostawiając czarny ślad po tuszu. Bezradny ksiądz powtarzał by ktoś ją w końcu uspokoił. Nie, nie padło na mnie choć było blisko. Magda jej kuzynka poszła. Rodzice zwiali z kościoła po pierwszym "kurwa". Niektórzy wychodzili, niektórzy się śmiali inni dziwili i byli zaszokowani. Najlepszy był organista zaczął grać jakąś pokemońską melodyjkę by zagłuszyć jej jęki. Ja natomiast patrzyłam na to i cicho się chichrałam. Nie mogłam inaczej. Zwykle śmieszy mnie jak ludzie wkurzają się i przy tym przeklinają. Mam dziwne poczucie humoru.

Po wyjściu  skierowałam się na tyły kościoła. Zebrała się już tak sporo grupka pocieszycielów. Jednak ja wiem najlepiej jak to jest. Z kościoła wyszła zapłakana Nikola, żal i rozpacz biły od niej, bolał mnie widok jej takiej załamanej. Podbiegłam do niej i mocno przytuliłam. Obie zaczęłyśmy płakać, wszyscy się do nas dołączyli tworząc grupowego miśka.
-Straciłam go-jęczała płacząc-Dopiero co wyszedł a ja już czuję że straciłam część siebie-rozryczała się
-Dobra idziemy na te wesele zapić się w trzy dupy-rzuciła po kilku minutach i chwiejnym krokiem ruszyła do auta. Chłopaki poparli ją głośnym jękiem zadowolenia. Nie ma to jak darmowe picie.

Przy wejściu czekała obsługa z tacą w kieliszkami. Zgodnie z tradycją młoda para miała je stłuc. Zdziwieni widokiem zapłakanej dziewczyny nic nie powiedzieli gdy sama wypiła dwa kieliszki i weszła na sale krzycząc głośne "Łuchu!". This is POLSKA!

"Dowiedział się"
Taką wiadomość dostałam około 17 od Hayley. Czyli jutro mogę spodziewać się gościa. Tylko jest problem on nie wie gdzie mnie szukać. Przyjęcie jest w centrum Warszawy. Nie chciałam czekać. Marzyłam by go zobaczyć, przytulić. Poszukałam w internecie na temat jego lotu. Dzięki Bogu za to że jest sławny, są plusy. Przyleci o 4 nad ranem. Uśmiechnęłam się na myśl o spotkaniu z nim.

*HARRY*
Przeczytałem na jakiejś stronie że Mavis jest w Polsce.
-Hayley. Czy. Mavis. Jest. W. Polsce?- zapytałem powoli by nie wybuchnąć
-Tak. W Warszawie. Jak się pośpieszysz to może dotrzesz tam na 4-powiedziała. A ja bez żadnego pożegnania się rozłączyłem. Zabrałem kilka rzeczy i jak najszybciej pojechałem na lotnisko.

-Ale jak to nie ma wolnych miejsc?!-wykrzyczałem po raz kolejny do pracownicy
-Zostały wyprzedane-powiedziała z udawaną grzecznością. Widać po niej było że ma ochotę spuścić mi pierdol.
-Wie pani kim ja jestem-obudziłem w sobie gwiazde
-Nadętą gwiazdeczką. Co ci tak zależy na tym locie?-mówiła podirytowana
-W Polsce jest dziewczyna. Na której zależy mi najbardziej na świecie. Kocham ją jak nikogo.  Zepsułem to i muszę to naprawić. Dłużej bez niej nie wytrzymam-mówiłem z wyczuwalną stanowczością
-Och, to zmienia postać rzeczy-powiedziała
-Serio?-ucieszyłem się
-Nie-wróciła zołza
-Młody człowieku-usłyszałem słaby głos-Masz mój bilet. Ja z mężem możemy poczekamy jeszcze godzinę. Ty raczej nie-zaśmiała się
-Dziękuje. KOCHAM PANIĄ!-krzyknąłem biegnąć w stronę odprawy. Mam wrażenie że trwa ona wiecznie. Nie ma to jak zabranie biletu jakiejś starszej pani

Nie wiem czy w życiu przeżyłem gorszy lot . Jakiś grubas obok mnie ciągle się na mnie uwalał. Co go zrzuciłem to znowu się na mnie kład. Jakieś dziecko z przodu ciągle się odwracało i wystawiało mi język, śpiewając jakąś dziwną piosenkę. Wdychałem i wypuszczałem uspokajająco powietrze. Z każdą minutą byłem coraz bliżej.
Ręka już mnie bolała od ciągłego odpychania tego grubasa.
-Czego pan nie rozumie w zwrocie "Nie kładź się na mnie"?!-powtórzyłem po raz trzeci. Koleś mruknął coś pod nosem i dalej na mnie leżał.

Z radością wysiadłem z samolotu. Mogę sobie uciąć rękę że mam siniaka na ramieniu. Głupi, gruby grubas. Lotnisko było w połowie opustoszałe. Stanąłem obok kas i czekałem. W sumie to nie wiem na  co. Po części zastanawiałem się co zrobić a po części jak ona zareaguje. Podniosłem wzrok i spostrzegłem że lotnisko było puste. No prawie. Jakieś 7 metrów ode mnie stała jakaś dziewczyna, w szarej sukience. Nie jakaś dziewczyna, MAVIS. MOJA MAVIS. Stała wpatrzona w swoje dłonie. Wpatrywałem się w nią sparaliżowany. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok i już po chwili oboje biegliśmy.


_____________________________________
Krotki przepraszam

czwartek, 22 sierpnia 2013

6

*HAYLEY*
Leżałam rozwalona na kanapie, upajając się słodkim lenistwem. Leże i nic nie robię a Zayn spełnia każda moją zachciankę, kochany. No cóż nie było go przez większość ciąży więc niech teraz cierpi. Umył dziś podłogi i to i na gorze i na dole na co mnie zwykle nie było stać tego samego dnia. Rozwiesił pranie, jego że jego ale to zrobił. Poskładał ciuchy do półek i skręcił wreszcie nosidełko dla małej. No to skoro łóżeczko jest, nosidełko jest no to mogę rodzić.
-Skończone-Zayn opadł obok mnie ciężko oddychając
-Dziękuje-dałam mu słodkiego całusa. Siedziałam po turecku w spranej koszulce chłopaka.
-A tak w ogóle gdzie Harry?-zapytałam zchodząc na temat naszej "Marry"
-Pojechał do taty ale zapewne jak się dowie że Mavis jest w Polsce to zaraz tam wyląduje-zaśmiał się
-No to szybko się dowie-zapewniłam z odrobiną sarkazmu
-To całkiem możliwe-przytaknął-O czym tak myślisz?-zapytał po chwili ciszy
-O tym, że mam dość legginsów, dresów i chcę ubrać się w dżinsy-wypaliłam z kamienna twarzą wpatrzona w telewizor
-No to się zbieraj-powiedziała nagle i wstał i wystawił do mnie rękę
-Gdzie?-zapytałam
-Na zakupy
-Po co?-nie ukrywałam zdziwienia
-Mam zamiar spełnić twoje marzenie i odnaleźć te twoje dżinsy-powiedziałam niczym filmowy książę wypowiadający swoją rolę w scenie ratowania niewiasty. Moje oczy natychmiastowo się powiększyły. Wstałam i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
-Aaa! Dziękuje!-mocno go ściskałam
-No już-uwolnił się z pod mojego żelaznego uścisku-Idź się ubierz a ja zadzwonię do Louisie i się zapytam gdzie można takie znaleźć-poinformował a ja w ekspresowym tempie znalazłam się na górze i równie szybko się przebrałam. Jak nigdy.


*MAVIS*
Jutro ślub. Wszyscy chodzą nakręceni a w szczególności panna młoda. Nikola krząta się z kąta w kont mamrocząc co chwilę nie do końca cenzuralne słowa. Dlaczego ja tu muszę być?!-jęczałam powtarzając to w myślach. Dziewczyna chodziła zestresowana i potrzebowała kogoś kto by ją uspokoił i zapewnił że wszystko będzie dobrze. A tym kimś byłam ja! Cud miód. Dziwne że ja poszłam. Jako jedyna nie ukrywałam swojego zdziwienia na wieść o ślubie. Są za młodzi. Dziewiętnaście lat i już się żenić? Ja rozumiem, że się kochają ale, dziewiętnaście lat! Nikola nie jest w ciąży a Rafał nie jest sławny. Tak nawiązuje u do Zayna i Hayley. Ona w ciąży on sławny żyjący na pełnych obrotach. A nawet zaręczeni nie są. Ale coś mi się wydaje że już niedługo.
Byłyśmy właśnie w sali w której odbędzie się wesele. Upewniwszy że wszystko jest w porządku krzycząc przy tym na obsługę, kierowników i bogu winną sprzątaczkę mogłyśmy wyjść. Fajnie było móc tak pokrzyczeć na ludzi bez powodu. Od dziś mogę chodzić na takie kontrole. Lubię krzyczeć na ludzi.
-Przepraszam że musiałaś się ze mną użerać-westchnęła dziewczyna
-Żartujesz?1 Było ekstra! Fajnie było pokrzyczeć na tych wszystkich niewinnych ludzi-zaśmiałam się
-Tak, to był jedyny plus w tym wszystkim. NO BO TO JA muszę się wszystkim zajmować bo Rafał jak zwykle ma wszystko w dupie!-nakręciła się
-Spokojnie-przerwałam jej wylew- On też się denerwuje-Właściwie to z nim nie rozmawiałam, właściwie to nie widziałam go odkąd  przyjechałam i nie mam pewności ale uznajmy żem jest medium- A każdy inaczej reaguje na stres-uspokajałam ją
-Ja się boję że on mnie zostawi przed ołtarzem-wyznała zapadającym się głosem
-Na pewno nie. Nie wolno ci tak myśleć-przekonywałam ją choć sama nie wierzyłam w te słowa

Szlajałysmy się po parku dla odreagowania. Za godzinę wieczór panieński a my chodziłyśmy po parku.
-Jesteś zdziwiona że wychodzę za Rafała-zapytała, a może raczej stwierdziła
-Tak. W sumie to każdy obstawiał że się chajtniecie ale nie w tym wieku
-Nie chciałam czekać..
-Bo co? Bo ci go któraś zabierze-prychnęłam. Brunetka się zaśmiała i powiedziała
-Sama nie wiem-wzruszyła ramionami -Mavis..-zaczęła niepewnie po chwili ciszy
-Tak?-zapytałam ruchami pokazując by dokończyła
-Byłaś szczęśliwa z Harrym?-zapytała. No i witamy w cudowny temacie
-Tak-westchnęłam-Cholernie szczęśliwa
-A co by się stało gdyby znowu cię błagał o wybaczenie?-zapytała.
-Zrobiłabym to co mnie uszczęśliwi-wyznałam zgodnie z prawdą
-No to co powrót "Marry" ?-poruszała znacząco brwiami i pchnęła mnei biodrem
-Nie. On sobie pewnie już dał spokoju i o mnie nie pamięta-byłam tego prawie pewna.
-Cię chyba pies ruchał!-powiedziała na co otworzyłam oczy i o mało co nie zakrztusiłam się własną śliną-Mogę się założyć że o tobie pamięta i właśnie myśli jak cię odzyskać-powiedziała już spokojniej
-Oby-westchnęłam. Chciałam dodać jeszcze jakiś dołujący tekst ale zadzwoniła Hayley.-Słucham.
-O jak oficjalnie. No nie ważne. Mam dżinsy!-pisnęła
-Cieszę się-przytaknęłam
-Ale takie ciążowe. Zayn mi znalazł -radość była wyczuwalna w jej głosie
-Cieszę się twoim szczęściem-powiedziałam
-To pa-rozłączyła się. Nikola poslała mi pytające spojrzenie- Hayley ma dżinsy-powiedziałam a ona dalej patrzyła na mnie krzywo-Nie zrozumiesz-westchnęłam na co pokiwała głową. Mnie i Hay nikt nigdy nie był w stanie zrozumieć. Więc i ona tym razem dała sobie spokój.
-Czy ja kiedykolwiek zrozumiem choć jedno wasze słowo?!-wyrzuciła ręce w górę
-Dywan-powiedziałam
-Co?-zdziwiła się
-Zrozumiałaś to słowo?-dopytywałam
-Tak..Ale...
-Jej! Spełniłam twoje marzenie-wykrzyknęłam uradowana. Brunetce zajęło chwilę zrozumienie o co mi chodzi a po dłuższym zastanowieniu to nawet ja nie wiedziałam.
-No kto by pomyślał, że ta dziwna Mavis będzie aktorką. Zawsze obstawiałam cyrk czy coś w tym guście-powiedziała za co ją walnęłam w ramię-No co?
-Dzięki za twoją wieczną wiarę. Liczyłam na "Zawsze w ciebie wierzyłam, mam nadzieję że dalej będziesz odnosić takie sukcesy. Gratuluję!"-powiedziałam i spojrzałam na nią wzrokiem zabójcy.



________________________________________
Wiem, że nudny i bardzo przepraszam. Ale to już ostatni taki rozdział w następnym będzie sporo akcji ręczę  Nowy pojawi się najpóźniej w środę ;D


piątek, 16 sierpnia 2013

5

*MAVIS*
Nie lubie latać samolotem. Zawsze potem przez cały dzień boli mnie głowa. Nawet APAP Ekstra nie pomaga. Wysiadłam z samolotu niczym zaspany słoń. Jak ninja przeszłam przez lotnisko i wsiadłam do wolnej taksówki. Ta to jechała w ekspresowym tempie.
Wysiadłam przed domem. No to się mamuśka zdziwi.
Zadzwoniła kilka razy dzwonkiem a melodyjka rozniosła się po wnętrzu domu.
-Mavis?-zapytała mama na progu
-Mama?-powtórzyłam i zrobiłam tak samo głupią minę jak ona
-Tak, oczywiście-lekko się zaśmiała ale po chwili przybrała znów kamienn wyraz twarzy-Chodź tu-weszłam do domu zamykają drzwi i wtulając się w rodzicielke
-Przyjechałaś...na jak długo?-musiała. Musiała zapytać.
-Ogólnie to na jakiś tydzień. Ale za trzy dni ślub Nikoli to ide do Majki. A po ślubie jadę na weeken do Danieli i wracam do Stanów-objaśniłam
-W porządku-pokiwała głową. W porządku! Tylko tyle!-To rozgość się i zapraszam na kolacje na mieście-lekko się wahała mówiąc to
-Oki-uśmiechnęłam się. A ta nie dodając nic więcej wyszła z korytarza. Zatargałam walizkę na górę. Jakim cudem to zrobiłam? No cóż, Mavis Jagodo Jones zadziwiasz mnie coraz bardziej. Pokój zastałam tak jak zostawiłam. Nic się nie zmieniło. Kwiaty, już zwiędłe, dalej stały na biórku. Brudny kubek po kisielu w dalszym ciągu stał na parapecie.
-Czy ona w ogóle tu nie wchidziła?-zapytałam samą siebie
Wypakowałam kilka rzeczy i się przebrałam. Czarne rurki, czarne krótkie trampki i bluzkę z okładką "Belive". Prezent od wytwórni. Przełożyłam bluzę przez głowę i wyszłam z pokoju.
-Możemy iść-powiedziałam wchodząc do kuchni. Mam właśnie piła kawe i czytała grubą książke. Spojrzała na mnie i stwierdziła:q
-To ja się przebiorę i możemy iść-włożyła kartkę w książkę i wstała
-Em..mamo?-zaczęłam
-Tak?
-Idziemy bez Roberta-szepnęła na wypadek gdyby mógł to słyszeć
-Tak. Bez niego-zaśmiała się-I nie musisz szeptać-wyszeptała tą część-Wyjechał jutro wróci
-Och-wyprostowałam się-Wiedziałam-głupio się uśmiechnęłam. Kobieta przewróciła oczami i wyszła. Obróciłam się na pięcie i weszłam do kuchni. Świeże kwiaty w wazonie czysto-białe firanki. Jednym słowem perfekcja. Włączyłam radio i oparłam się na blacie.
-"Nowa piosenka One Direction.." przełączyłam stacje "Czyżby nowy hit światowego boysbandu.." znowu zmieniłam kanał "One way or another i gonn..." zmiana stacji "Tak Harry jest mega przystojny.." Kurwa, czy w Polskim radiu o niczym innym nie gadają! "Maybe is the way she wal...."
-Bosz!-jęknęłam
-Zostaw lubie to-usłyszałam mamę. Obróciłam się i ujrzałam perfekcje. Idealna fryzura nigdzie nic nie odstawało. Czarne eleganckie spodnie, dopasowana marynarka i cholernie drogie szpilki. I ten ekspresowy czas.
-Wow-oceniłam jej wygląd. Ta jedynie wzruszyła ramionami
-Już ich nie lubisz?-zdziwiła się
-Ja i Harry nie jesteśmy już razem-twardzo oświadczyłam
-No i co? Dalej się kochacie-powiedziała. Czekaj...Co?! Wróć!
-Z kąd?...Jak?...
-To widać. Znam Cię. No i powiedziałaś to w wywiadzie-rzuciła krótko
Po pierwsze: Ona mnie zna?!
Po drugie: Jak rozszyfrowała 1-4-3
Po trzecie: Ogląda moje wywiady
-Tak...Obiecaj mi jedno-poprosiłam
-Co takiego?-zapytała
-Temat One Direction rzucamy dziś na boczny tor-powiedziałam
-Skoro chcesz-rzuciła obojętnie
-Dzięki-rzuciłam niezręcznie
-Na Biebera się przeżucasz?-zaśmiała się
-Prezent.
Mówiąc posiłek z mamą większość ma na myśli wspólne gotowanie lub wypad do zwykłej knajpki. Ale nie ja. Wypad z mamą do to jazda do Warszawy i iśćie do jednej z najlepszych restauracji. Same snoby jak w bloku w którym mieszkałam z Hayley.
W aucie panowała niezręczna cisza. - A jak się Hayley czuje?-zapytała
-Dobrze. Mała mocno kopie ale daje rade-lekko się uśmiechnęłam-Uważaj na tą wielką wiewiórkę przed nami
-Dziecko to auto-plwiedziała-Załóż okulary
Wyciągnęłam z torebki czarne kujonki i nałożyłam na nos.
-No mówie że to jakieś zwierze-upierałam się przy swojej teori
-Idź do okulisty albo psychologa
Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Padłam. Leże i nie wstaje.
Znowu zapadła martwa cisza. Którą przerwał dźwięk radia. Dzięki Bogu za ten wynalazek. A propo wiewiórki muszę iść jutro do okulisty.
Posiłek przebiegł w niezręcznej ciszyszy. Zamieniłyśmy kilka zdań. Cudowne po południe matki z córką. Jedyne o co pytała to o Justina i Harrego. W sumie coś związanego ze mną. Ale nie dokońca.
Poszła w świat informacja że jestem w Polsce. No cóż już moje kochane koleżaneczki urządziły piżama party. A jak mnie zaprosiły?
-Ruszaj dupe za godzine u mnie-Och, ja Ciebie też Sandra. Brakowało mi tych wariatek. A ja kolejna o 22 wychodze z domu w tak chujową pogode. Spakowałam ciuchów jak na wojnę i wyszłam z domu informując mame że nie wrócę na noc. Lecę do moich wariatek!

Siedziałyśmy na podłodze w kręgu, jak jakieś czarownice. I w sumie racja. Jesteśmy na tyle głupie by "prosić" Sebastiana by zakochał się w Izie. Złapałyśmy się za ręce a pośrodku koła położyłyśmy telefon z włączonym fleszem. Świece chwilowo wyszły.
-Sebastianie-mówiła Majka przez chichot
-Zakochajjj się we mnie-dokończyła Iza
-Love me love me-zanuciła refren JB "Love Me" Nina
-Głupie my cię prosimyyy-ciągęła Maja dławiąc się śmiechem
-Przybądź tu-nakazała Iza
-Ej no bo jeszcze przyjdzie i co zrobisz?-uświadomiłam jej prawde
-Przywitam się?-zapytała
-Z papką ogórkową we włosach?!
-Racja-powuedziała i zamknęła oczy- Cofam. Seba nie przychodź. Nie jestem gotowa na to spotkanie-No i bum! Nie wytrzymałyśmy. Zaczęłyśmy śmiać się jak opentane. Kto wie czy nie byłyśmy? Iza włączyła światło i śmiejąc się turlała się po dywanie.

czwartek, 8 sierpnia 2013

4

*HAYLEY*
-Wiesz co Mavis? Ty to jednak jesteś solidnie walnięta-przyznałam
-Dzięki-uśmiechnęła się ukazując swoje białe ząbki
-I kto Ci takich sprośnych rzeczy naopowiadał?
-Justin-wzruszyła ramionami- A właśnie-wyjęła telefon-Pamiętasz te zdjęcia co robiłyśmy ostatnio?
-Te z brzuchem?-zapytałam
-No. To porównanie mój do twojego
-No wiem i co?
-Moge na twittera wrzucić?-zapytała
-Powiem tak, bo wiem że je już wrzuciłaś a teraz się pytasz z grzeczności-wyjawiłam
-Jak ty mnie znasz-powiedziała "poważnie"
-I co mam teraz odpisać na to "Sama jesteś gruba" " zobaczymy po porodzie" ?
-Kocham mój tłuszczyk-zaśmiała się
-Debil-zaśmiałam się. Ale skomentowałam to. Wywołując fale hejtów i miłych słówek. Ale nie zwracam uwagi na te ich "hejciki". Nawet Zayn skomentował
@hayleym Kochany grubasek ;*
@zaynmalik Uważasz że jestem gruba?
@hayleym Masz duży brzuch
@zaynmalik Masz duże dziecko

Nie lece do Polski. Trudno omienie mnie ten ślub. No byłam u lekarza i Doktor uznał bym lepiej nigdzie nie leciała. Jestem wyczerpana i słaba. W prawdzie z małą wszystko w porządku ale lepiej bym nigdzie się nie ruszała. Jeszcze zaczne rodzić w samolocie. Ah, już się nie mogę doczekać aż zobaczę swoje dziecko. Kiedy wezmę ją w ramiona. To wydaje się takie odległe a już tak do tego nie daleko. Jeszcze miesiąc, 12 grudnia. Teraz radze mnie nie denerwować. Łatwo się wkurzam i nawet najmniejsze niedociągnięcie mnie denerwuje. Chormony buzują!

Za dwie godziny moje kochanie będzie w domu. Nareszcie! Przyrzekam że przez co najmniej tydzień nie spuszcze z niego oka.
Umyłam brudne podłogi na dole. Chciałam na górze ale nie miałam sił, ochoty i czasu.
Ubrałam czarne legginsy i bordowy sweter. Naciągnęłam puchate skarpety na stopy i z herbatą w ręce podziwiałam listopadową pogodę. Z trudem przełykałam napój. Mam potworną zgagę.
    Początki zimy w Londynie tego roku nie są kolorowe. Pada, wieje i grzmi. Liście latają niedbale po ulicy. Lepiąc się do aut, ubrań, parasolek. Ale ludzie i tak chodzą uśmiechnięci i pełni życia. Zerwał się mocniejszy wiatr aż zagwizdało.
Zamek w drzwiach został przekręcony. Zayn! Odstawiłam kubek z ciepłą na stół i podbiegłam do drzwi. Na progu stał zmoknięty chłopak. Chłopak na którego widok moje serce waliło jak oszalałe. Oczy zaszkliły mi się z radości. Zayn przekroczył próg zamykając za sobą drzwi
-Paskudna pogoda-stwierdził
-Nie no co ty?!- rzuciłam sarkastycznie przewracają oczami. Chłopak zaczął ściągać mokrą bluzę. Gdy się z nią uporał podniósł walizkę. Ominął mnie i ruszył w stronę schodów.
-Em..Panie Malik nie zapomniał pan o czymś?-zapytałam
-Nie sądzę. Z moją pamięcią nie jest aż tak źle-droczył się ze mną
-A no ok-wzruszyłam ramionami i skierowałam się w stronę kuchni. Po chwili poczułam silne ramiona oplatające mnie od tyłu. Jego duże ręce spoczęły na moim brzuszku.
-Tęskniłem-wyszeptał do mojego ucha
-Tak?-podniosłam brew
-Tak. -obrócił mnie przodem do siebie. Nasze oczy się spotkały. Niczego więcej nie potrzebuje, on jest wszystkim. Poczułam jego rozgrzane wargi na moich. Euforia przepełniła mnie całą. Tak bardzo mi go brakowało. Wplotłam ręcej w jego mokre włosy a jego spoczęły na mojej tali. Brakowało mi jego bliskości.
-Zadziwia mnie pani, pani Malik-uśmiechnął się-Przyzwyczajaj się do tego nazwiska.
-Idioto. Całe życie mam tak na nazwisko-przewróciłam oczami
-Cicho. Ale teraz będzie ono po mnie-uśmiechnął się dumnie.
-Och, jaki zaszczyt
-Nie jedna chciałaby mieć tak na nazwisko-przechwalał się
-Taki pewny?-podniosłam brew
-No a nie?-zaśmiał się. Otworzyłam usta by rzucić mu jakąś riposte ale zamknął mnie długim pocałunkiem.
- Nic już nie mów-poprosił
-Co uraziłam twoje ego?-zaśmiałam się
-Tak- również zachichotał

Zayn rozmawiał od godziny z Perrie. Dobra przyznaje Mavis racje. Jestem zazdrosna. Chidziłam z sypialni do pokoju. Brudząc bose stopy. Bo oczywiście na górze nie umyłam podłóg. Zatrzymywałam się przed pokojem gotowa do wejścia ale w ostatniej chwili się cofałam i wróciłam do wolnego pokoju. Usiadłam przed stertą upranych ciuchów i zaczęłam składać bluzy Zayna
-Aaa!-zawyłam gdy mała potwornie kopnęła. Aż koszulę podarłam
-Co się stało?-momentalnie pojawił się obok mnie Zayn. Miał strach w oczach i niespokojnie oddychał. -Wdech i wydech. Powtarzałam czynności. Zayn obiął mnie w tali i chwycił moją rękę prowadząc do naszej sypialni. Skulona szłam za nim. Posadził ostrożnie na kanapie pod oknem.
-Wszystko dobrze?-zapytał łamiącym się głosem.
-Tak-przygryzłam z bólu wargę-Po prostu kopie. No wiesz 8 miesiąc-wyjaśniłam blado się uśmiechając.
-Kochanie, przestraszyłaś mnie-westchnął
-Przepraszam-spuściłam głowę
-Nie przepraszaj. Nie twoja wina-lekko się zaśmiał
-Ja przepraszam za koszulę-pokazałam porwany materiał
-Jak..Ty..Wow..Masz siłe-przyznał
-Gadasz jeszcze z Perrie?-zapytałam z kamienną twarzą zmieniając temat
-Nie, wyłączyłem gdy usłyszałem twój krzyk-wyjaśnił
-Och, w porządku...Zayn?-zaczęłam
-Słucham?
-Jestem zazdrosna-rzuciłam prosto z most z miną naburmuszonego pięcio latka
-Co? Czemu?-zaśmiał się
-Nie denerwuj mnie-rzuciłam wkurzona-Chodzi o Perrie-westchnęłam
-Kochanie...-zaczął ale mu przerwałam
-Ciągle z nią gadasz, piszesz dla mnie nie masz dla mnie czasu. Od kąd przyjechałeś spędziłeś ze mną tylko pół godziny-warknęłam dając upust złości.
-Skarbie. Przepraszam ale ona ma problemy, nie radzi sobie z nagłym przypływem sławy...-próbował mnie uspokoić
-A ja z nagłymi bólami-wkurzałam się coraz bardziej
-Nie bądź zła. Wiesz że kocham tylko Ciebie. Nie zostawiłbym Ciebie ani małej za nic. Nie spaprałbym tego jak...-wiedziałam, że chciał powiedzieć "Jak Harry" ale w ostatniech chwili się powstrzymał-jak niektórzy-uzupełnił
-Wiem ale brakuje mi ciebie-wyjaśniłam patrząc mu w oczy
-Jestem tylko twój-złapał mnie za ręce widocznie zdziwiony moją nagłą zmianą nastroju
-Zayn ona się zaraz w tobie zakocha. Uwierz mi nie trudno o to
-Ale ja w niej nie-wzruszył ramionami
-Tylko byś spróbował-zagroziłam
-Może byście porozmawiały. Poznałabyś ją lepiej...-zaproponował
-No moge...-wzruszyłam bezwyrazowo ramionami
-Przekonasz się do niej-pocałował mnie w policzek
-No to dzwoń a ja idę siku-powiedziałam dosłownie
-Cóż, za dyskretność-zakpił- Przewróciłam oczami i podreptałam do łazienki na dole. Czemu nie w pokoju? Na dole było lepiej. No cóż moja logika nie jest do końca logiczna.
Uchyliłam drzwi. Zayn pół siedział pół leżał.
-Chodź-zachęcił mnie gestem ręki. Zamknęłam drzwi i krokiem słonia ruszyłam w jego kierunku. Usiadłam bokiem do ekranu, opierając się o podłokietnik, nogi zarzucając na Zayna kolana. Ten nie narzekał na ciężar. Dotknął moich stóp i lekko się skrzywił
-Masz zimne stopy-zauważył-Gdzie masz skarpety?-zapytał
-W szafie. Druga od dołu po prawej. Zielony koszyk-pokierowałam go. Ten posłał mi pytającą minę-Na łóżku powinny być
-W tym koszyku?-zapytał pokazując na kosz z upraną bielizną. Pokiwałam głową na tak. Spojrzałam na ekran. Blondynka uśmiechała się z niego sztucznie.
-Hej-pomachała mi
-Cześć, Hayley-odwzajemniłam uśmiech.
-Mogą być te różowe?-Zayn stanął przede mną
-Bez różnicy-wyciągnęłam rękę a on podał mi bawełnianą kulkę i usiadł, kładąc moje nogi na swoich kolanach.
-Em Zayn?-zapytałam gdy zdałam sobie sprawę że nie sięgnę do stóp
-Hm?-mruknął
-Nie dosięgnę-powiedziałam zawstydzona. Chłopak zaśmiał się ale naciągnął materiał mi na stopy. Od razu zrobiło się cieplej.

*MAVIS*
Wracając do Malikowej natknęłam się na listonosza. Przyniósł mi ogromny bukiet białych róż. Moje ulubione. Zawsze wolałam białe. Czerwone są żulerskie i przestarzałe. W wazonie układały się w wielką kulę. Dostałam wielką różaną kulę. Od Harrego...Bosz dlaczego on mi to utrudnia! Ja tu próbuję żyć bez niego a on co?! Boleśnie mi o sobie przypomina....Co raz trudniej jest udawać mi obojętną.

"Wpisał bym tu jakiś pasujący cytat z jednej z twoich ulubionych piosenek ale wszystkiech teksty to takie anty chrysty...Więc...Bardzo cię kocham księżniczko....Błagam wybacz"

Pakowałam walizkę na podróż do Polski. Zatrzymam się u mamy. Bo i tak jej nigdy nie ma w domu. Potem może do babci pojadę. Nie prawdziwej. Byłam wolątariuszką w gimnazjum. Pomagałam chorym starszym osobą, które wyszły ze szpitala i potrzebują pomocy. Daniela Jaroś samotna kobieta po 80. Kocham ją bardziej niż rodziców. 
Szkoda że Hayley nie może jechać. No ale ostatnim o czym marzyła to porodówka w samolocie. Zayn się nią za opiekuje o ile znajdzie czas pomiędzy wywiadami a Perrie. Nie znam jej a już jej nie lubię. Harris (moja menadżerka) mówi że dziewczyna nawet sympatyczna ale musi być tak jak ona chce. Jakoś nie mam ochoty jej poznawać.

Stawałam, siedziałam, skakałam po walizce i nic. Za nic nie mogę jej dopiąć. Co tam że jest 23:10 i jutro na 6.00 mam samolot. Wywale wszystko i zacznę się prze pakowywać. O niczym innym nie marzyłam.
Na szczęście sukienkę na ten ślub wybrałam już wcześniej. Obyło się bez sterczenia roku przed szafą.

-Jezu-jęknęłam gdy usłyaszłam dźwięk budzika. Okropna, wkurzająca, głośna melodyjka. Zwlokłam się z łóżka z wielkim trudem. Przetarłam oczy i z każdą sekundą coraz bardziej chciałam iść spać. Czy wspominałam jak bardzo nie lubie wcześnie wstawać? Nie. To teraz mówie. NIE-NA-WI-DZE-WCZE-ŚNIE wstawać. Ruszyłam do łazienki szurając nogami po podłodze. Obiłam małym palcem o szafe.
-Ałł-pisnęłam przygryzając wargę. Zawsze on. Zawsze mały palec. Zawsze on i tylko on. Otworzyłam drzwi do łazienki. Zacisnęłam oczy pod wpływem jasnego światła. Przemyłam twarz wodą i rozczesałam włosy. Rozsmarowałam podkład na twarzy i przejechałam pomatką po ustach. Wyszłam z łazienki z nowymi siłami do życia. Zapaliłam lampę w pokoju i zaścieliłam łóżko. Ubrałam się i związała włosy w byle jakiego koka. Była 4.10 a ja na nogach, prawie gotowa do wyjścia.

___________________
Hej.
Pisze z telefonu i nie wiem jakiej długości wyszedł mi ten rozdział. Jednak bardzo przyjemnie mi się go pisało ;))
Licze na komentarze mam nadzieję że się podobało ;))

Na This Is Us zakładamy czerwone i białe wstążki a na lewej ręce piszemy nazwe twittera! (na wewnętrznej stronie) -podaj dalej

sobota, 3 sierpnia 2013

3





*MAVIS*
-Będziesz miała najlepszą ciotkę na świecie. No ale na kuzynkę to musisz sobie jeszcze poczekać-zaśmiałam się
-Dobra skończmy tę rozmowę z moim nie narodzonym dzieckiem. Dlaczego uciekasz?-zapytała z poważną miną
-Nigdzie nie uciekam-zaśmiałam się
-Tak. To dlaczego jedziesz do Polski?-zapytała podejrzliwie
-Na ślub-powiedziałam jakby to była jedna z najbrdziej oczywistych rzeczy na świecie
-Niby czyj?-zdziwiła się
-Nikoli i Rafała
-Przecież odwołali-powiedziała-Oni to się tak ciągle schodzą i rozchodzą już 4 lata!
-Wiem, no i właśnie dzwoniłam do niej że przyjeżdżam. Miałam do mamy ale co tam. Niech się jara że dzwoniłam-zaśmiałam się a Hayley przewróciła oczami-No i powiedziała mi że za cztery dni ślub i że wysyłała do nas ponownie zaproszenie.
-No to chyba pomyliła adres....
-No właśnie! Przecież my się przeprowadziłyśmy!-wykrzyknęłam a Malik strzeliła sobie face plama
-Mądre my-skomentowała
-No i się pytali czy przyjedziesz
-W sumie to mogę. Pogadam z Zaynem i lekarzem
-Ok. Tylko ja będę taki alone...
-Boisz się z nim spotkać-bardziej stwierdziła niż zapytała. W ogółe z kąd jej się to zdanie wzięlo. Było tak całkiem wyrwane z kątekstu
-Tak-powiedziałam cicho -Ciężko mi-powiedziałam patrząc na nią szklanym wzrokiem
-Wiem. To cholernie trudne....Wiesz mama opowiedziała mi historię. To było jak pojechaliśmy powiedzieć jej o ciąży. Wyznała że ojciec ją zdradził. Nienawidziła go. Chciała by zniknął i dał jej spokój. Ten przepraszał, błagał o wybaczenie. W końcu przyznała się sama przed sobą że go kocha i nie potrafi bez niego żyć...-powiedziała kojąco-Tylko mojego ojca nie pragnęło tyle kobiet...no co najwyżej Kowalska-zaśmiałyśmy się na wspomnienie o nachalniej, grubej sąsiadce
-Twój tato zdradził ją w kościele! Kościele?!
-Nie no aż tak hardkorowy nie jest
-Chyba aż tak głupi!
-No może ale to nie zmienia tego że cię bardzo kocha
-Ja to wiem. Ale nie mam w sobie tyle odwagi-wyznałam łamiącym głosem
-Odważ się. Wróć do niego-powiedziała-Kochasz go?
-Kocham-powiedziałam natychmiastowo
-No to Maleńka nie wiem na co czekasz!
-Na niego-powiedziałam patrząc w okno
-Mavis ja chcę was widzieć z powrotem, widzieć ciebie szczęśliwą-powiedziała blado się
-Ta.....
-Dlaczego do niego nie wrócisz?-zapytała
-Nie ufam mu....

Leżałyśmy przed telewizorem pochłaniając kolejne pudełko lodów czekoladowych.
-Bosz to Katherine nie Elena!-krzyczałam do ekranu
-Głupi Stefan, głupi-Hayley pukała się w głowę
-Nie no serio-jęknęłyśmy gdy puścili reklamy
-Em...Nie wkurza cię, że Zayn tak bardzo się "zaprzyjaźnił" z Perrie?-zapytałam niepewnie
-Ufam mu-powiedziała. Jedno zdanie a ma taką moc. A co ja mam powiedzieć? U nas nie chodzi o wybaczenie chodzi o zaufanie. Zaufanie którego brak.
-Wiesz mam prośbę?-powiedziała
-Hm?-mruknęłam
-Zmaż ten czarny lakier bo wygląda tak..
-Dziwkarsko!-powiedziałyśmy w tym samym momencie
-Właśnie-dodała brunetka
-Tak dziś go zmyje. Ej, mam pomysł. Chodźmy do fryzjera i makijażystki
-Po co?-zdziwiłam się
-Chcesz do końca życia być brunetką?-zapytałam podejrzliwie
-O boże starzeje się-udawała panikę
-Takkkk-powiedziałam za co oberwałam poduszką
-Dobra to ja chcę blond końcówki
-Uuuu czyżby omber-zaśmiałam się
-A co mi tak zaszaleje
-Dobra to ja chcę fioletowe końcówki-zaśmiałam się-No i zrobię sobie pasujące pazurki
-Mrał! Ty kocie-zaśmiała się
Przy niej zapomniałam o zmartwieniach. Uśmiechałam się zadowolona z życia

*HAYLEY*
-Hej kochanie-na ekranie ukazała się śliczna buzia mojego chłopaka
-Cześć-powiedziałam zmęczonym głosem
-Wszystko dobrze?
-Tak jestem tylko trochę zmęczona- wyznałam
-To co dziś porabiałaś?-zapytał uśmiechnięty
-Z Mavis siedziałam.No wiesz gadałyśmy, plotkowałyśmy, płakałyśmy...norma
-Płakałyście?
-Tak. No wiesz chodzi o Harrego
-A rozumiem. Wybaczyła mu?-zaciekawił się
-Tak ale tu chodzi o zaufanie
-Ale wróci do niego?-upewniał się
-Wydaje mi sie że nie tak od razu ale już nie długo znów zobaczymy ich razem
-To dobrze bo już nie wytrzymuje tego jego smętnego humoru
-Ej, pewnie nie jest aż tak źle
-Masz racje. Jest fatalnie-zaśmiał się
-He...Ałć-skrzywiłam się pod wpływem mocnego kopnięcia
-Co się stało? Wszystko dobrze?-momentalnie się spiął
-Tak po prostu kopie. Mocno.
-Jeszcze tylko dwa dni-przypomniał
-Już się nie mogę doczekać-przyznałam
-Widzę że koniec z poważną mamuśką-dodał komentarz na temat moich włosów
-Wina Mavis-powiedziałam jak małe dziecko
-Oj ty biedna i teraz będziesz musiała tak chodzić-zrobił smutną minkę
-Cicho bo uznam że ci się już nie podobam-powiedziałam uciszająco
-Nie, ty zawsze będziesz mi się podobać-wysłał mi buziaka
-A właśnie póki pamiętam.
-Starość nie radość-pokiwała głową. Spiorunowałam go spojrzeniem na co się tylko zaśmiał
-Pamiętasz jak mówiłam ci o tym ślubie w Polsce?
-No ale go odwołali.
-No właśnie odwołali te odwołaniny
-Nie ma takiego słowa-zgasił mnie
-Cicho.
-Wiesz w sumie możemy jechać. Ale to kiedy?
-Tak nazajutrz jak przyjedziesz
-Jak lekarz pozwoli i będziesz chciała to polecimy.
-Dziękuje-uśmiechnęłam się
-A co u Mavis?-zapytał ciszej
-Wybaczyła-powiedziałam na co się uśmiechnął-Ale mu nie ufa i jak wy przyjedziecie to jej już nie będzie

CDN.



You said you loved me,
I said I loved you back,
What happened to that?
What happened to that?

~Selena Gomez-Love will remember 

czwartek, 1 sierpnia 2013

2

~Losing him was blue, like I'd never knownMissing him was dark grey, all alone Forgetting him was like trying to know somebody you never met *

(Utrata go była niebieska, jak jeszcze nigdy tego nie zaznałamTęsknota za nim byłą ciemnoszara, zupełnie samotna Zapominanie o nim było jak próba poznania Kogoś, kogo nigdy nie spotkałeś)


*HARRY*
Właśnie odbywamy jazdę do L.A podróż mija cicho. Zdecydowanie cicho jak na nas. Za cicho.
Liam czyta jakąś grubą książkę. Louis ogląda kreskówki dla dzieci. Zayn gada przez skejpaja, pewnie z Perrie. I tu sie pojawia ten skurcz w sercu...A Niall śpi. Wesoły autokar największych gwiazd 2013 JEJ!
Przeglądałem dziś co się znajduje w mojej walizce. Była tam jej mała zwiewna kremowa koszula. Na wylot przesiąknięta nią. Jak to możliwe że się tu znalazła. A no tak, nie pakowałem się. Wkładałem do walizki ciuchy jak leci.  W sumie nie dziwi mnie to. Moja szafa jest pełna jej rzeczy. Tak jak jej moimi. No chyba że się ich pozbyła
-Błagam nie, pamiętaj o mnie-prosiła moja podświadomość. Jednak co ja mogłem zrobić? Błagać o wybaczenie? Codzienność.
-Brakuje mi Cię Mała-powiedziałem spoglądając na jej koszulką. Chciałem by wróciła. By było jak dawniej. By mi wybaczyła. Byśmy zaczęli od nowa. Ja po prostu chcę ją odzyskać. Czy to tak wiele? "Tak" odezwał się ten wredny głos w mojej głowie. Westchnąłem wypuszczając powietrze. W tym czasie mój telefon zabrzęczał. Twitter-stwierdziłem.
"Mavis Jones u Ellen za 5 minut na..."nie doczytałem. Zablokowałem ekran i włączyłem laptopa. Wpisałem nazwę strony na której mogłem obejrzeć ten odcinek, bez zbędnej walki z Louisem o telewizor. Jestem pewny że bym wygrał ale po co sie bić niech Louis myśli że jest lepszy....
Wpatrywałem się w obraz z wielką tęsknotą do dziewczyny z ekranu. Zachowywałem się jak nastolatek wzdychający do ulubionej gwiazdy. Bo nią była. Była moją idolką. Moją osobistą Boginią.
-Ostatnio wystąpiłaś w teledysku Justina Biebera-zaczęła reporterka
-Tak. To była wspaniała współpraca. I myślę że efekt jest jeszcze lepszy. Co nie kochanie?-zapytała a na sali rozległ się głośny pisk
-Tak zdecydowanie. Teledysk jest wspaniały. Widać na nim więź-powiedziała patrząc na nią podejrzliwie
-Tak?-zdziwiła się-To dziwne bo wizieliśmy się po raz pierwszy. Po raz pierwszy ze sobą rozmawialiśmy...
-Czyli co miłość od pierwszego wejrzenia?-zapytała a ja aż się cały spiąłem i spociłem i to w ciągu sekundy.
Dziewczyna lekko się zaśmiała-Nie, nie miłość-kontynuowała śmiech- Jesteśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi. Wiem że mam w nim wsparcie i na odwrót. To super mieć przy sobie kogoś zaufanego w show biznesie. Ja mam moją Hayley i Justina. Jestem w stanie powiedzieć im wszystko mają moje bezgraniczne zaufanie-wyznała a mi aż zachciało się płakać. Westchnęła i skupiła usta na prawą stronę. Zawsze tak rabi gdy nie chce czegoś powiedzieć.
-To cudownie-uśmiechnęła się- Zdaję sobie sprawę że to pytanie jest trochę nie na miejscu ale twitter jest nim zaspamowany-powiedziała a blondynka kiwnęła głową i przerzuciła nogę na nogę. Ukazując idealne łydki- Czy słyszałaś nową piosenkę One Direction?-zapytała a już spodziewałem się najgorszego
-Tak przyznam jest zabawny. Tekst...nie zbyt wyczerpujący ale teledysk powala-zaśmiała się. Jej śmiech. Jak małe dzwoneczki, dzwoniące pod wpływem lekkiego podmuchu wiosennego wietrzyku.
-W takim razie jaka postać najbardziej cię zaskoczyła?
-Zayn-powiedziała natychmiastowo i wybuchła głośnym, zaraźliwym śmiechem. Nie no nie wytrzymałem i sam się zaśmiałem.
(...)
-Czego Ci najbardziej brakuje?-zapytała reporterka
-Brakuje mi Kogoś..1-4-3.-powiedziała z zasmuconą miną. Reporterka podniosła brwi
-W takim razie na naszej stronie piszcie kogo, waszym zdaniem brakuje Mavis....
Nie dokończyła zdania a na stronie pojawiły się pierwsze odpowiedzi.

"Harry"
"Harrego jej brakuje ;D"
"Rodziców"
"Justinaka ;**"
"Harolda <3"
"Harry Styles!!!"
"STYLES!!!"
Wszedłem na twittera i dodałem "@mavisjones 1-4-3"
Nasz sekretny sygnał I (1) LOVE (4) YOU (3). W moim przypadku I love too
*MAVIS*
Ubrałam się i wyszłam do Hayley. Chłopaki za dwa dni wracają z trasy. Wiem że będę musiałam z nim porozmawiać. Dwa dni po naszym zerwaniu wyjechał w trasę. A ja nie odbieram telefonów, nie odpisuje na smsy nie rozmawiałam z nim. Nie mogłam nie potrafiłam.
Żal.
Rozpacz.
Gniew.
Nienawiść.
Miłość.
Strach.
Złość.
Czy wyjazd do Polski w dniu jego przyjazdu można by nazwać ucieczką? Tak. W takim razie uciekam-przyznałam sama sobie. No bo i tak jest. Uciekam. Nie chcę z nim rozmawiać. Bo wiem że bym mu uległa. Że bym mu wybaczyła. W brew sobie? Nie wiem. Z jednej strony chcę, pragnę mu wybaczyć. A z drugiej tak cholernie mnie zdradził. Ale kocham go. I przyznaje to bez wahania. Samej sobie. Wyznałam to w pewnym wywiadzie. Pewnie tylko on to rozszyfrował. O ile oglądał. 1-4-3. Trzy cyfry. A tak wiele.

-I jak tam Alex-zapytałam spoglądając na brzuszek
-Kopie.-powiedziała zmęczonym głosem.

CDN.

*Taylor Swift- Red