sobota, 27 lipca 2013

1

*MAVIS*
Z radością korzystałam z kilka chwil wolnego. W ostatnim czasie żyje w ciągłym toku. To serial, teledysk, wywiady, zdjęcia i nowe propozycje filmowe na które nie narzekam. Jedyny problem w tym wszystkim to to wymęczenie i samotność. Świadomość że nikt na mnie nie czeka po ciężkim dniu. Wiedza że nie mam nic. Nie mam nic bo moje "wszystko" odeszło. A ja. Ja nie potrafię wybaczyć, zapomnieć. Teraz chłopaki są w trasie niedługo wracają. No i co dalej. Będę musiała stawić mu czoło. Spojrzeć w czy i pogadać. O tym co dalej. W wywiadach powtarza że mnie kocha i zrobi wszystko byśmy znowu byli razem. Media są po prostu zachwyceni. Nowa sensacja. Twitter wstrząśnięty, wiele akcji typu "Marry come back" "Harry and Mavis forever" "HarryMavisstayforever". Czy one nie rozumieją że to nic nie da?. Tylko jeszcze bardziej rozdrapują rany. Inne się cieszą że zerwaliśmy, inne płaczą jęczą i robią akcje a inne to w ogóle mają na to wywalone. Tak bardzo jak chciałabym zapomnieć to tak bardzo nie chcę mu wybaczyć.
W internecie pełno jest naszych wspólnych zdjęć. Od kąt tyle ich się tam pojawiło przestałam wchodzi na różne portale. To za bardzo bolało.
-Ajć!-jęknęłam wystawiając język. Oparzyłam się moim cudnym malinowym kisielem. Wystawiałam język i "chuchałam"-Fuck, fuck, fuch-powtarzałam w myślach. Podleciałam do zlewu i zanurzyłam język w fali zimnej wody-Opuchł-stwierdziłam. Wyprostowałam się i oparłam o zlew.

"Sobota 19 u mnie masz czas?"-uśmiechnęłam się na widok treści wiadomości. Justin. Jedna z niewielu osób w ostatnim czasie której mogę zaufać. Sprawdziłam w notesie następną sobotę. Wolny wieczór ucieszyłam się.
"Jasne mam czas ale uprzedzam następny dzień zaczynam od szóstej ;D" odpisałam przygryzając wargę.

Spojrzałam na zegarek. 15:45. Kurde. Pośpieszcie wepchnęłam do buzi wielką łyżkę gorącej cieczy. Otwierając buzię i co chwilę przełykając zbierałam rzeczy po domu. Scenariusz pod pachę, telefon to kieszeni, torebka na ramię. Wsunęłam brązowe, skórzane kozaczki na stopy i wyszłam z domu.

-Mavis, dupo ty moja!-Justin krzyknął uśmiechnięty
-Just, dziwakrzu kochany!-wyciągnęłam ręce a po chwili wpadliśmy sobie w ramiona.
-Ale cię dawno nie widziałem....przytyłaś?-zaśmiał się
-Nie to przez to światło-wymachiwałam rękami w stronę sufitu.
-Wmawiaj se wmawiaj-zaśmiał się.
-Mi się wydaje czy ty się kurczysz ale to pewnie przez te kwaśne deszcze-odgryzłam się
-Nie wychodzę na deszcz-wystawił mi język
-Ale to o zapach chodzi-zaśmiałam się. Patrzyliśmy na siebie chwilę w kompletnej ciszy. Następnie płakaliśmy ze śmiechu. Tego mi brakowało.

*HARRY*
Ostatni miesiąc trasy. Już nie długo koniec. Wrócę do domu do Londynu. Ale..po co? Nikt na mnie tam nie czeka. Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Nikt i nic nie jest w stanie mi jej zastąpić. Była najlepszą rzeczą w moim życiu. Z każdym kolejnym dniem mam coraz bardziej złamane serce. Jeszcze te plotki o niej i Bieberze. Znamy się i on zaprzecza że są razem i coś do siebie czują mówi mi że Mavis bardzo cierpi i stara sie mi wybaczyć. Może jest jeszcze cień szansy. Taki mały, słaby, wyblakły ale jest.
Leżałem na małej kanapie i wpatrywałem się w jej zdjęcie. Oczy m się zaszkliły na myśl o tych naszych wspólnych chwilach. O tych które już nigdy nie wrócą.
Brakowało mi jej. Potwornie mi jej brakowało. Tych wspólnych wieczorów, przegadanych nocy. Słodkich sms'ów. Całej jej. Tego jej śmiechu i zaraźliwego śmiechu. Idealnych kształtach, mlecznej skórze i lśniących blond włosów. Cały czas noszę ze sobą jej bransoletkę. Złotą z kilkoma zawieszkami. Może i jest wiele warta materialnie ale dla mnie jest o wiele więcej. Nie jest na sprzedasz ani nie da jej się wycenić. Jest bezcenna tak jak ona. Och ależ ja się katuje.
-Harry-zaczął niepewnie Louis-idziemy do klubu idziesz z nami?-zapytał z nuta wątpliwości
-Tak chodźmy-powiedziałam sprawiając że jego twarz przybrała wyraz znaku zapytania.- No co się tak patrzysz idziemy?-tym razem to ja zapytałem
-Tak chodźmy-zmieszał się. Widać że nie spodziewał się u mnie pozytywnej odpowiedzi.


*MAVIS*
-Justin!-krzyknęłam reagując na jego sprośne wyobrażenia
-No co taka prawda-wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic
-Jesteś tragiczny-rzuciłam w niego poduszką
-No a co zaprzeczysz że Harry jest kiepski w łóżku?-poruszał zabawnie brwiami
-Boże Justin!!!-jęknęłam podirytowana
-Nie jestem Bogiem...choć wiele dziewczyn mogło by się z tym nie zgadzać-powiedział z zalotnym uśmiechem
-Ale ty jesteś narcystyczny-przewróciłam oczami
-Nie zaprzeczaj. Oboje wiemy że jestem boski-starł niewidzialny pyłek z ramion
-Nie zaprzeczajmy to ja jestem bardziej seksowna-powtórzyłam jego gest
       Nawet rozmawiając z nim w żartach o Harry nie czułam większego bólu. Wiedział o co pytać by nie przekroczyć granicy. I jakoś dawał rade.
-Musicie do siebie wrócić-powiedział na progu
-Justin...-zaczęłam
-Mavis, Harry to mój przyjaciel wiem że tego nie chciał i oboje wiemy jak bardzo tego żałuje. I oboje też wiemy że tobie coraz trudniej jest się mu oprzeć-powiedział ubierając buty
-Justin proszę...
-Zastanów się Mavis zanim będzie za późno-powiedział całując mnie w policzek na pożegnanie
Całą noc zastanawiałem się nad jego słowami i ich znaczeniem. Choć rano musiałam wstać o 6 nie miałam zamiaru zasnąć. Choć oczy mi się kleją mój umysł nie dawał za wygraną.
Choć więcej korzyści wyszłoby gdybym mu przebaczyła to jednak wybrałam tą drugą opcję. Głupia. Uparta. Ja.

piątek, 26 lipca 2013

Część!

Na tym blogu będą pojawiać się rozdziały kontynuujące moje drugie opowiadanie.

Nie jestem w stanie przewidzieć ile będzie tu rozdziałów. Zależy od tego jak potoczą się losy.

Zwykle mam tak że w głowie mam pomysł, a pisząc zmieniam prawie wszystko.

Rozdziały będą się pojawiać co 2 tygodnie. To jest ten limit. Ale mogą się czasem częściej zdarzyć ;D

 

Pierwsza część: http://fulfill-your-dreams5.blogspot.com/

 

ZAPRASZAM!

Nie długo pierwszy rozdział ;P